piątek, 4 stycznia 2013

15. Kobieta w domu, czyli chowajcie się panowie.


 :D Wielkie wejście Anny. :D

Anna: 
                           Nigdy w życiu nie widziałam tak zaniedbanego domu, ale co można się spodziewać po facecie. Szkoda mi było tego mieszkania, musiało trafić na takiego, który nigdy nie słyszał o porządkach... nie... chociaż o ogarnięciu...Westchnęłam w geście zrezygnowania... Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu dobiegającego z głębi korytarza. Myślałam, że Yoh zerwie się zaraz by odebrać lecz on stał dalej jak wryty, więc postanowiłam odebrać.
- Dom państwa Asakurów, przy telefonie Anna Kyouyama w czym mogę służyć?
- Witaj Anno.
- Witam Pani Kino.
- Czemu mój wnuk nie odebrał telefonu? Coś się stało?
- Nie, on jest - popatrzyłam na niego stał dale na korytarzu jak słup soli... Westchnęłam ponownie- jest zajęty. - dodałam po chwili milczenia (niedysponowany^^)
- Ach tak, rozumiem, ale to z Tobą chciałam porozmawiać. Turniej tuż, tuż, a Yoh... jak to powiedzieć łagodnie... to prawdziwa oznaka lenistwa. Mam nadzieję, że coś z tym zrobisz, liczę na Ciebie Anno.
- Rozumiem. - odparłam.
- Więc ja już nie przeszkadzam, do zobaczenia dziecko.
- Do zobaczenia. - mówiąc te słowa odłożyłam słuchawkę telefonu na miejsce. W takim razie mam zadanie do wykonania. delikatnie się uśmiechnęłam.

Yoh: 
                     Że co?!  No pęknie... gdybym tylko wiedział, że przyjedzie... Kurczak... ogarnął bym tutaj... , a co będzie jak wejdzie... do.... KUCHNI ! ! ! W tym momencie zobaczyłem, że blondynka kieruje się właśnie w tam...


CarpeDiem: No to pięknie Yoh, czemu Ty do jasnej kurki nie sprzątnąłeś?
Yoh: Yyy... No wiesz... yyy... Nie miałem do tego głowy... No i była szkoła... i...
CarpeDiem: A w Sobotę? ^^ *powiedziała pełna entuzjazmu*
Yoh: Yyy... No wiesz... bo przyszedł Manta i...
CarpeDiem: No dobra nie kończ. ==' Wiesz co teraz Cie czeka?
Yoh: Wyobrażam sobie. T-T
CarpeDiem: Ale będzie akcja !!! ^^
Yoh: =="
CarpeDiem: ^^

-Anno, czekaj!!!- zacząłem gorączkowo za nią krzyczeć, lecz... było już za późno. Raz, dwa i ja też byłem już w kuchni. Spojrzałem w stronę czarnookiej i co tu mówić... nie wyglądała na zadowoloną. ==
-Ty...-zaczęła... Czułam się jak bym znowu miał jakieś 8 może 9 lat i coś nabroił. Wyglądała jak babcia chwile przed wymierzeniem kary, bolesnej kary... ==' No to mam przekichane...
Może jednak trzeba było sprzątnąć ten popcorn , który robiliśmy z Mantą na patelni nie zakrywając jej pokrywką... ==" Oraz ten sok rozlany prawie na całej podłodze... Czekaj, czekaj... Czemu ona jest mokra i oblepiona popco...(miało być urwane słowo:D) O masakra...
- Anno, to nie tak. Nie chciałem byś się pośliznęła... no... no... wiesz... - zacząłem gorączkowo tłumaczyć się ze stanu wyżej wymienionego pomieszczenia...
- ASAKURA... Co Ty sobie wyobrażasz!? Jak można wpuścić kobietę o takiego mieszkania!? - mówiła... Wiedziałam, że jest zła, ale nie... ona jest wściekła...- Idę się odświeżyć, jak wrócę wszystko ma lśnić. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz.- powiedziała już trochę łagodniejszym głosem. A ja? Co mogłem zrobić? Potulnie, ze spuszczoną głową zacząłem kierować się po różne środki czystości. ( W tym nie zabrakło szpachelki, no przecież jakoś trzeba odkleić ten popcorn.)  Bądź co bądź nie było tak źle, z babcią... było o wiele gorzej... ech... Szkoda gadać... Westchnąłem... Chcąc nie chcąc trzeba było wziąć się do roboty. Po dwudziestu minutach kuchnia była sprzątnięta i zdatna do użytku... Fiuuuu... Szybkim ruchem dłoni przetarłem czoło... Została jeszcze ... reszta domu ==' W tym tempie nie dam rady skończyć tego zanim Anna wyjdzie z łazienki, nie wróć jeżeli się nie pospieszę to nie skończę tego w tydzień! Głęboki wdech... Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, ciekawe kogo tu niesie. szybkim krokiem skierowałem się by je otworzyć.
- Ohayo Yoh!- powiedział mój przyjaciel.
- Ohayo Manta, wejdź! - gestem ręki zaprosiłem go do środka.
- Co ty robisz z tym mopem i wiadrem?-spytał zaczynając ściągać buty.
- Yyy... No ja... sprzątam...=='
- Hehe... Co mama przyjeżdża?-spytał z rozbawioną miną gdy weszliśmy już do kuchni.
- Nie mama, tylko ja.- usłyszeliśmy donośny kobiecy głos. Oczywiście ja wiedziałem co mnie czeka, głośno przełknąłem ślinkę. W tej samej chwili w progu pojawiła się blond włosa dziewczyna.
- Yoh podobno miałeś sprzątać.-powiedziała spokojnym i opanowanym głosem.
- Yyy... no... yyy... Tak, tak... Wiesz przyszedł Manta i... - zacząłem, żywo wymachując przy tym rękami.
- Ciiii! Bierz się za salon...
- Ale...
- Żadnych "ale". Co Ty sobie wyobrażasz, że będę mieszkała w takim syfie! Co to, to nie.
- Zostajesz tutaj? -spytałem zaskoczony.
- Tak, twoja babcia chce.......
- Kim ona jest? - spytał szeptem mój mały kolega.
- Co tak szepczecie? Brać się do roboty! Szorti zrób mi herbatę, jestem wykończona.- powiedziała siadając przy stole.
- Kim Ty jesteś, że śmiesz mi rozkazywać? - zapytał Manta.
- Przyszłą Królową Szamanów. - powiedziała ze stoickim spokojem.
- Hę?
- Typowe, jesteś przecież tylko człowiekiem...- przerwała - Herbata.-dodała po chwili zdecydowanym głosem.
- A Ty co nie jesteś człowiekiem? - spytał z ironią w głosie.
- Nie. Powiedziałam herbata! - odparła coraz bardziej zdenerwowana.
- Dobra, dobra ja Ci zrobię. - powiedziałem, ta "rozmowa" nie zmierzała w dobrym kierunku.
- Nie kochanie, chcę by to on to zrobił.
- KOCHANIE?! - spytał, a raczej wykrzyczał zdezorientowany Manta
- Tak, jestem jego narzeczoną. Coś Ci nie pasuje? - odparła Anna z żądzą mordu w oczach. =="
- Nie, nie skąd, że Wasza Wysokość. - mówiąc to czym prędzej zabrał się za wstawianie wody na gaz.
- A Ty na co czekasz koteczku, salon sam się nie posprząta. - powiedziała z prawie niezauważalnym uśmiechem na ustach.
- Tak jest! - powiedziałem, nie chciałem denerwować dziewczyny jeszcze bardziej, bo po co? Czym prędzej wziąłem się za sprzątanie. Należy mu się odetchnąć świeżością. ^^
Na odchodnym zobaczyłem tylko jak Manta niesie kubek z parującą zieloną herbatą, hehe... i pomyśleć, tyle wrzasku o jeden kubek ciepłego napoju. Zaśmiałem się pod nosem.
- Czekaj, czekaj malutki gdzie Ty się wybierasz? - usłyszałem głos blondynki dobiegający z kuchni. (Jednego czystego pomieszczenia w domu) Postanowiłem zaczaić się za drzwiami by posłuchać jak rozwinie się akcja.
- Yyy... Do domu?
- O nie, nie, nie. Pomożesz Yoh w sprzątaniu. na pewno tego do jutra nie skończy jak będzie tak stał za drzwiami i podsłuchiwał. - powiedziała. Co?! Jak ona mnie zauważyła przecież cały czas była odwrócona. Ja to mam szczęście. =="
* * *  
                                  Do końca dnia sprzątaliśmy bez chwili odpoczynku. Gdy zacząłem marudzić, zwerbowała jeszcze Amka (Nazwa autorstwa Mii-chan) do pomocy.


Yoh: Ja już się tak nie bawię, nie dość, że jestem brudny to jeszcze wszystko mnie boli.
CarpeDiem: Mówiłam Ci żebyś sprzątnął.
Amek: Na wszystkie duchy jak można tak zapuścić dom.
Yoh: Yyy... No wiecie... tego...
Anna: Co tu się dzieje? *spojrzała na wszystkich z żądzą mordu w oczach* Gdzie moja kolacja?!
CarpeDiem, Yoh, Amek : Yyy... mleko ==" (Mamy przekichane) ^^


Gdy słońce zaszło już za horyzontem, a na niebie widać było księżyc i towarzyszące mu gwiazdy, ja... no właśnie... padłem z wycieńczenia...
* * *
                                     Zgadnijcie, o której dzisiaj "wstałem" z łóżka? Nie, nie po południu jak to mam w zwyczaju. Zostałem dosłownie ściągnięty z niego przez pewną dziewczynę o piątej... PIĄTEJ... Jak to możliwe by tak wcześnie wstawać? żeby tego było mało babcia kazała jej mnie trenować... To się nazywa szczęście... Bieganie, bieganie, bieganie... teraz to nawet śni mi się po nocach. ==' Westchnąłem... Nie mówiąc już o pompkach, przysiadach, brzuszkach, ciężarkach... Ech... szkoda gadać...
                                     Hehe... Manta myślał, że jak już sprzątnięte to czarnooka nie będzie już go męczyć, ale grubo się mylił. Został naszym "Małym Kucharzykiem" , jak to mówi na niego Anna.
                                     Co ja się śmieję? Nie skończyłem lepiej. Jako "Lucka maszyna treningowa" to też pomysł "Waszej Wysokości". Dni mijały mi na ćwiczeniach, ćwiczeniach i ćwiczeniach... Tylko nocą gdy jeszcze nie byłem całkiem zmordowany oglądałem gwiazdy. Najgorsze było to, że nie mogłem się sprzeciwić. Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Takie to już moje życie.

Anna:
                    
                       Siedziałam właśnie na łóżku swojego pokoju i rozmyślałam:
 
Yoh... Chyba dobrze, że niczym się nie przejmuje, ale musi zacząć traktować to wszystko na poważnie... Zanim będzie za późno...


* * *
                                 Ohayo :D Wiem, wiem... nie dość, że krótko, to jeszcze nic się nie dzieje... Ale co ja poradzę :D ^^
                                 Rozdział dedykowany Kasumi za... POTĘGĘ MANDARYNEK :D :*