Witam to już moja 5 notka, mam nadzieję, że się podoba. W tym rozdziale poznacie moją siostrę(Time). Piszę to dla Was, nie tak sobie więc mam nadziej na komentarze(i te dobre i złe). Więc dojedzcie szybko obiadki i zaczynamy.(u mnie jest pora obiadowa):
* * *
"...
I tak będziemy stali,
aż w tej niebieskiej sali
do walca zaczną grać.
Ja wtedy z pierwszym taktem
poproszę Cię i raptem..."
* * *
Na dworze już dawno zapadł zmrok, księżyc leniwie wdrapał się na nieboskłon by swoim naturalnym światłem, rozświetlać ciemną noc. Chodź nie był sam, na niebie świeciły miliony gwiazd. Ziemia powoli kończyła swój codzienny obrót, a Słońce wstawało na drugiej półkuli, by pierwszymi promieniami obudzić jej mieszkańców. Porządek ... i harmonia...
W pewnym małym miasteczku w Japonii zwanym Izumo, domownicy byli już gotowi do wspólnej kolacji.
* * *
Anna:
Chciałam tylko jak najszybciej zjeść i skierować się do swojego pokoju. Byłam bardzo wyczerpana, powieki same się zamykały pod własnym ciężarem. Powoli usiadłam przy stole, był obficie zastawiony, gdyż wiele osób mieszkało w posiadłości. Pani Kino szkoliła niewidome sieroty na media. Sama też straciła wzrok podczas wojny. Pomagała tym dziewczyną zaaklimatyzować się, by nie czuły się niepotrzebne i samotne. Uczyła także mnie, chodź ja nie miałam problemu z oczami, ja widziałam nawet za dużo...
Koło mnie usiadł Yoh. Jego myśli były chaotyczne, niepoukładane chciałam ich nie słuchać, były one są przecież jego prywatnymi przemyśleniami lecz nie potrafiłam nad tym zapanować. "Ciekawe czy już dobrze się czuje? Boże to było straszne. Może powinienem się odezwać. Czemu ja nie potrafię rozmawiać z dziewczynami?" W tym momencie westchnął w geście zrezygnowania.
-Dobrze się czuję.- odparłam po chwili namysłu...
Yoh:
Że co?! Skąd ona wiedziała, że chciałem właśnie teraz o to zapytać? Nic nie rozumiem. Naprawdę nie potrafię rozmawiać z dziewczynami. ( Spokojnie Yoh, dowiesz się w swoim czasie o co chodzi[wredny uśmieszek].) Nie wiedziałem jak zapanować z tym natłokiem retorycznych pytań. Kurczak...
-Spokojnie Yoh- usłyszałem cichy szept czarnookiej. Z kąt ona znowu wiedziała. No tak jestem roztrzęsiony, ale skąd...? Hmm... Może zdradza mnie wyraz twarzy? (Oj Yoh główkuj dalej) Nie, to nie to... Przecież nie odczytałaby z niego pytania.(No, no dalej Yoh, dalej[zaciesz, zrozumiał]) Chyba, że dziewczyny potrafią czarować. W tym momencie oczy zrobiły mi się wielkie jak pięciozłotówki. Wyobraziłem sobie Annę jako super bohaterkę. (Yoh... [przejeżdża ręką po twarzy w geście zrezygnowania]). Nie, Yoh ogarnij się. Karciłem się w myślach. Zaraz głowa mi pęknie z tego wszystkiego...
Gdy ja spierałem się z własną wyobraźnią, która za Chiny (ani za Japonię) nie chciała mnie słuchać i wymazać ten obraz z pamięci...(postukaj w swoją śliczną główkę może wyleci^-^) Zauważyłem, że dziewczyna wstaje kierując się na górę. Chciałem iść za nią, ale w ostatnim momencie zatrzymała mnie babcia,(nie ładnie babciu, nie ładnie) chwytając mnie za rękę.
-Wnuku ona chce być teraz sama, a po za tym nie tknąłeś kolacji.- powiedziawszy to puściła moją rękę i pokazała na pusty, (czysty, bo nic nie wszamał) talerz.
-Przecież, nie chcemy powtórzyć incydentu z przed roku.-dodała odchodząc(pa, pa... wróć do nas..., ale później...). No tak nie chciał bym tego powtarzać. Wtedy nic nie zjadłem, bo chciałem spędzić cały dzień na dworze. W nocy lunatykowałem, chodząc po domu bełkotałem coś w tym stylu: "Duchy, duchy, duchy zjadły mi żołądek.'' Tata mówił, że próbował mnie ocucić, ale bez skutecznie. Dalej chodziłem po korytarzu śpiewając:"Duchy, duchy, duchy zjadły mnie..." Przy czym rytmicznie dogrywał mój brzuszek. Burczenie było tak głośnie, że obudziło wszystkich domowników, tych żywych i mniej...(Chodzi tu o duchy jak by ktoś się nie połapał...) Heh... Na samo wspomnienie tego wydarzenia humor mi się poprawił. Szkoda tylko, że ona jest smutna, a ja nie wiem jak jej pomóc. Westchnąłem...
Zabrałem się jedzonka jajecznicy, nie jest aż taka dobra jak mamy, ale co się dziwić po jajkach przygotowywanych przez duchy? No właśnie! Dodam, że to były stare duchy... nie, nie chodzi tu o to, że jak umarły były dziadkami/babciami[wybierzcie sobie płeć], tylko, że już dawno umarły... Były z nimi dwa kłopoty: Po pierwsze na samym począteku trzeba było im wytłumaczyć jak korzystać z kuchenki i, że patelnia nie jest bronią... Chodź można było stwierdzić, że jednak tak, widząc babcie ganiającą po całym domu z wyżej wymienionym przedmiotem do smażenia dwa duchy. Po dłuższym namyśle to babciowatyom bronią mogła być każda rzecz w zasięgu jej dłoni(czyt.: wałek do ciasta, tłuczek do mięsa, waza Keiko...itp) np.: mną(czemu oni torturują Yoh. Najpierw dziadek i treningi, a teraz babcia Kino i jej...[przedmiot wybierz z propozycji wyżej] T-T) Aż ciarki przeszły mnie po plecach na samą myśl... Brr...
Zjadłem grzecznie jedzonko i odniosłem talerze(użyłam liczby mnogiej gdyż Yoh wyniósł nie tylko swój talerz, ale i Anny.) Ciekawe co teraz robi? Pomyślałam i skierowałem kroki na górę. Usłyszałem cichą (i to bardzo cichą) muzykę. Dochodzącą z pokoju, w którym nie dawno byłem z Anną.(uszom Yoh nie umknie żadna melodia) Zapukałem... nic... Znowu zapukałem...tym razem też odpowiedziała mi cisza... Chciałem powtórzyć czynność jeszcze raz, ale...
Anna chyba chciała otworzyć mi drzwi, gdy to zrobiła zaliczyłem glebę. Gdyby w ostatnim momencie nie odeszła kilka kroków na pewno bym na nią wpadł.
Ja: Rada na przyszłość nie opierać się o drzwi pokoju, w którym ktoś jest... Zapisz to moja siostro.
Time: Zaraz, zaraz... [Pisze SMS-y]
Ja: [Groźny luk na nią].
Time: Dobrze, dobrze... [Chowa szybko telefon za plecy i pokazuje ząbki]
Ja: [Kręci głową z politowaniem] Dobrze wracajmy do naszych bohaterów.
Zacząłem leniwie podnosić się z ziemi, ale się zbłaźniłem. Zrobiłem się strasznie czerwony.Kurczak... Co ja mam teraz powiedzieć... Pospiesznie zacząłem szukać odpowiednik słów.
-No wiesz... Yyy... Ten, tego... Usłyszałem muzykę i no wiesz...- bełkotałem. Spojrzała na mnie, ja zaś zrobiłem to samo lecz popatrzyłem na mną. Była już przebrana...(pamiętacie była w krwi) W tym momencie ona zaczęła się... Śmiać?... Ten śmiech był dla mnie lekarstwem na wszystko...
Anna:
Zaczęłam cicho chichotać... Chichotać?!... Ja?! Mój pierwszy śmiech... W tym momencie spojrzałam na Yoh. On też się śmiał, sam z siebie... Szczerze się uśmiechnęłam, Ciemnooki zrobił to samo.
-Wejdź, przecież nie będziesz stał w progu.- powiedziałam po chwili namysłu. On zaś wszedł i usiadł na moim łóżku po turecku. Zrobiłam to samo.
-Co to za piosenka, którą puściłaś?-spytał.
-Bardzo ją lubię, posłuchaj.-odparłam włączając głośniej muzykę.
-Piękna...- powiedział cicho...
* * *
"...
Zaczniemy wirować, wolniutko walcować
I kręcąc się kręcić na palcach na pięcie
Troszeczkę bezmyślnie jak wiosną przebiśnieg.
Ty nieco szalona, cóż - żona to żona
I w mojej Twa ręka, niebieska piosenka
Za serca nas chwyta niebieska muzyka."
"Niebieska Piosenka"
Grzegorz Tomczak
Dopiero zaczęłam czytać twój blog, ale on jest po prostu genialny!
OdpowiedzUsuńAnna czyta w myślach @_@ Niech Yoh ma się na baczności~ XD
OdpowiedzUsuń