środa, 19 września 2012

6. Kiedy Cię znowu zobaczę?


                                                  Prawie w całym domu panowała cisza. Tylko z jednego pokoju na piętrze dochodziła cicho grająca muzyka. Cała posiadłość pogrążona była w nocnych ciemnościach lecz w jednym z pomieszczeń paliła się ostatnia świeczka. W pokoju znajdowały się dwie osoby. Blond włosa dziewczyna i ciemnooki chłopak siedzieli w ciszy.

Yoh:

                                  Siedziałem razem z Anną słuchając muzyki bez słowa. Wsłuchiwaliśmy się w każdą nutę, w każde słowo wypowiedziane przez artystę. Mógłbym tak siedzieć całą noc, ale trzeba się przecież wyspać. Ona na pewno też jest zmęczona. Popatrzyłem na Czarnooką, siedziała w bezruchu, a na jej twarzy malował się prawie niezauważalny piękny uśmiech. Ja zaś nie bym był sobą bez wielkiego szczerego uśmiechu. 
-Anno, ja już pójdę na pewno jesteś zmęczona.- ona tylko kiwnęła głową. Skierowałem się ku drzwiom, chwyciłem jedną ręką klamkę, gdy to zrobiłam usłyszałem cichy szept blondynki.
-Dziękuję.- powiedziała prawie niedosłyszalnie. Odwróciłem głowę by spojrzeć na nią. Kąciki ust unosiły się delikatnie nadając jej twarzy delikatności. Na ten widok jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.
-Nie ma za co Anno, pamiętaj możesz na mnie liczyć, zawsze.-odparłem, po czym uśmiechnąwszy się do  niej jeszcze raz opuściłem pokój. Zamknąłem delikatnie drzwi i skierowałem się do mojej tymczasowej sypialni. od razu rzuciłem swoje zmęczone kości za łóżku. Koło mnie zaś pojawił się Amidamaru.
-Cześć.- powiedziałam.
-Cześć Yoh i jak było?- spytał duch.
-Dobrze.-odparłem krótko- Amidamaru idę spać jestem strasznie zmęczony-dodałem.
-Okey. Dobranoc Yoh.
-Dobranoc.-po tych słowach znikł. Ja zaś chwilę później zasnąłem.

 * * *

                                          Poczułem pierwsze promienie słońca muskające moje powieki. Chcąc nie chcą zacząłem leniwie otwierać jedno oko, następnie drugie i popatrzyłem na zegarek. Była godzina 9:02, trochę sobie pospałem, ale dziwiło mnie to, że nikt mnie nie obudził. Leniwie wstałem z łóżka, przeciągnąwszy się się jeszcze kilka razy zacząłem kierować się w stronę łazienki. Miałem ochotę na szybki zimny prysznic. Gdy wyszedłem z łazienki mój brzuch dał o sobie znać więc podreptałem szybkim krokiem do jadalni. Po drodze zahaczyłem jeszcze o drzwi dziewczyny. Zapukałem... nic... zrobiłem to znowu lecz dalej odpowiadała mi tylko cisza. Pewnie jest już na dole i zajada pyszne śniadanie, na samą myśl o jedzeniu znowu zaburczało mi w brzuchu. Przecież nie będę się głodził, nie minęło 5 minut, a ja byłem już w jadłodajni. Na stole była już uszykowana jajecznica i talerze pełne kanapek z różnymi rodzajami dodatkami. Na sam widok poleciała mi ślinka, ale jestem głodny. Zanim usiadłem do stołu rozejrzałem się po pomieszczeniu delikatnej, blond włosej dziewczyny. Popatrzyłem w prawo... nic... potem przed siebie... dalej nic... na koniec spojrzałam w lewo... na pierwszy rzut oka nigdzie jej nie było. Lecz... popatrzyłem jeszcze raz w lewo, przy stoliku w kącie ujrzałem czarnooką. Miała spuszczoną głowę, prawdopodobnie dlatego nie zauważyłam jej od razu. Powoli zacząłem iść w tamtą stronę. Ostrożnie przeciskałem się między stolikami, czułem się obserwowany, chodź te dziewczyny przecież nic nie widziały... W końcu dotarłem do do stolika, który samotnie stał tak daleko od reszty stolików. Spojrzałam na dziewczynę, biła od niej samotność. Zbyt dobrze znałam to uczucie, ale ja mam jeszcze rodzinę, a ona nie miała nawet jej. Sama od najmłodszych lat. Na samą myśl o takiej samotności posmutniałam. Niepewnie usiadłem obok dziewczyny. Spojrzałam na jej talerz, był całkowicie czysty, nie było na nim nawet jak mniejszego okruszka. Czemu nic nie jadła? Czyżby nie była głodna? Nie, to niemożliwe, wczoraj tak mało zjadła na kolację. Co się dzieje?
-Nic, nie jestem głodna.-powiedziała. Spojrzałam na nią, ona znów wiedziała, o co tu chodzi?
-Czy ty umiesz czytać w myślach?- spytałam, to było jedyne racjonalne wyjaśnienie.
-Tak.- odparła krótko, po czym wstała i wyszła. Siedziałem jeszcze jakiś czas jak wryty, ale teraz chociaż wiedziałam o co chodzi. Odetchnęłam w geście rezygnacji. Co miałem robić? Zabrałem się za jedzenie śniadania. Ciekawe gdzie poszła? Myślałam połykając następną kanapkę. Hmm... Po skończeniu zaniosłem swój talerz do kuchni. Westchnąłem... dzisiaj wyjeżdżam... więc powinienem się spakować. Tak właśnie zrobię. Zacząłem kierować się w stronę mojego pokoju, gdy przechodziłem koło drzwi do salonu, zobaczyłam babcię. Siedziała sobie na kanapie i popijała herbatę obok niej zauważyłam Annę.
-O cześć Wnuku.- powiedziała gdy mnie zauważyła.
-Cześć Babciu.- odparłem chwilę się zawahałem -...Anno-dodałam po chwili w geście przywitania. Ona zaś tylko podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami.
-Dzisiaj wyjeżdżasz, tak?- spytała, a raczej sama sobie odpowiedziała, nie uwierzycie kto Anna. Chociaż nie brzmiało to jak pytanie, to chciałem odpowiedzieć by potrzymać rozmowę. Dziewczyna nie była zbyt rozmowna.
-Tak, wyjeżdżam zaraz po obiedzie.- odparłem.
-Aha.- odpowiedziała tylko. 
-Dobra, idę się spakować-powiedziałem i poszedłem do pokoju. Zacząłem pakować wszystko do plecaka nie było tego dużo więc szybko skończyłem. Spojrzałam na zegarek była już prawie dziesiąta, ciekawe co będę teraz robił do południa...

Anna:

                                    Wyszedł... Westchnęłam... Popatrzyłam na swoją mentorkę, siedziała dalej ze stoickim spokojem popijając parujący napar.
-Coś się stało Anno?- usłyszałam głos pani Kino
-Tak...-odparła-...idę się przejść.-dodałam po chwili. Spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. Poszłam do mojego pokoju po kurtkę, wzięłam ją i już byłam w drodze na dwór. Nie było zbyt ciepło, wiał mroźny wiatr, szczypiąc mnie w uszy i nos. Szaleńczo bawił się moimi włosami, wyglądały jak miliony małych nóżek, które wesoło tańczyły porwane rytmem muzyki. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jak ja bardzo lubiłam przebywać na dworze, najbardziej wtedy gdy padał śnieg lub deszcz... W pewnej chwili niebiosa chyba usłyszałam moje ciche wołanie. Z chmur delikatnie zaczął prószyć śnieg. Jeden płatek... drugi... trzeci... teraz było ich już mnóstwo... Tańczyły razem z moimi blond kosmkami na wietrze. Świat zaczął powoli zatapiać się w białej, śniegowej pierzynce. Piękny widok. Wzięłam głęboki oddech, mroźne powietrze dotarło do moich płuc ożywiając mój organizm. Był to taki orzeźwiający zastrzyk energii. Czułam się wspaniale... dawno nie czułam się taka lekka, wolna. Zaczęłam iść w stronę mojego ulubionego miejsca. Tam mogłam pobyć chodź chwilę sama. Uciec przed bólem... cierpieniem... samotnością.... Nawet nie zauważyłam, że już dotarłam. Była to mała polana przykryta białym puchem. Na środku rosła wiśnia , która z każdą wiosną pięknie kwitła. Niedaleko płynęła rzeczka. Odgarnęłam rękawem śnieg, który spadł na leżący tak wielki kamień, na którym lubiłam przesiadywać. Zamknęłam oczy, do płuc naprałam mroźnego powietrza. Kochałam to miejsce, ten spokój, tą harmonię z naturą to, że nikt o nim nie wiedział, że nikt mi tu nie przeszkadzał. Nabrałam jeszcze więcej powietrza, nagle usłyszałam, skrzypienie śniegu pod stopami. ktoś się tu zbliżał... Jakim prawem ktoś tu przychodzi? 
-Ten kto tu idzie niech natychmiast odejdzie.-powiedziałam by ta osoba mnie usłyszała. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Yoh... odchodził, musiał przyjść tu za mną, a ja go skrzyczałam, on mi przecież pomógł...
-Yoh... Zaczekaj...-powiedziałam cicho, nie wiem czy mnie usłyszał. Odwrócił się, zobaczyłam w jego oczach... ból... zabolało go to... 
-Yoh usiądź...-odparłam po chwili myślenia i gestem ręki pokazałam miejsce koło mnie. Przez chwilę miał zakłopotana minę, może nie wiedział co ma myśleć. Najpierw go wyganiam, a później zapraszam. (biedaczek) Stał tak jeszcze chwilkę, w końcu zdecydował, że przysiądzie się. Usiadł koło mnie, cały czas się mi przyglądał. Może powinnam coś powiedzieć. Hmm... Chciałam się już go spytać, o której ma pociąg, ale to on przerwał ciszę.
-Kiedy Cię znów zobaczę?- spytał, a ja... no właśnie nie wiedziałam co mam powiedzieć, on... chciał mnie widzieć... Uśmiechnęłam się bezwiednie... Nie wiem... Yoh... Nie wiem...
                              
* * *

"Nas, tych,
którzy żyją jedną chwilą.
Jak gdyby była tą ostatnią.
Nie zmorzy wieczny sen."
Nieuchwytni
CarpeDiem

1 komentarz:

  1. Powiem Ci że ładny szablon ;>, zmieniłm adres w linkach. Ale powiadamiać będziesz mnie nadal ;)? Gdzie chcesz, ale lepiej na blogu bo na gg często nie wchodze. Jak chcesz to mam oprócz tego: http://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl
    to jeszcze 2 inne blogi: www.mirai-nikki.blog4u.pl i www.pamietnik-szamanki.blog4u.pl. Mam nadzieje że wejdziesz. A i mam pytanie: To są te same opowiada co na onecie? Bo nie wiem czy mam od początku czytać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń